Obserwatorzy

poniedziałek, 31 października 2011

MAŁGOSIA.

Witajcie!
Dziś chcę się z Wami podzielić wspomnieniem,jeszcze bardzo świeżym.
Rok temu o tej porze miałam jeszcze wspaniałą koleżankę, ciepłego i dobrego człowieka.
Miałam ogromne szczęście poznać i pracować z kimś takim
.Zawsze gdy zmieniałyśmy się dyżurami dostawałam od niej mandarynkę z narysowana uśmiechnięta bużką ,albo w książce raportów znajdowałam narysowane dla mnie słoneczko.Nasze esemesy wyglądały tak":)" lub tak ":("lub dzwoniła i mówiła-" chciałam Ci tylko powiedzieć,ze Cię kocham"
Opowiem Wam historię niezwykłej walki mojej kochanej Małgosi.
Małgosia-zawsze mówiłam jej,ze wygląda jak dziewczynka z obrazów Wyspiańskiego-jej ogromne niebieskie oczy patrzyły z pod długich blond włosów.Mimo,ze pracowałyśmy razem Gocha od długiego czasu była na zwolnieniu,ponieważ potrącił ją samochód-szczęściem w nieszczęściu miała "tylko" złamaną nogę,lecz niestety nie chciała się ona za nic zrosnąć.Z powodu trudności z chodzeniem miałam pojechać do niej i zaszczepić na grypę.W przed dzień Gocha zadzwoniła i powiedziała,żebym przyjechała ,ale bez szczepionki,bo powiększyły jej się węzły chłonne po jednej stronie,ale żebym się nie martwiła bo często przy byle infekcji tak się u niej dzieje.Dodatkowo powiedziała,ze chyba coś ją łapie,bo boli ją brzuch.Wzięliśmy to na karb ogromnej ilości leków ktore przyjmowała,a które miały przyspieszyć zrost złamanej nogi.Lecz ból nie mijał,a wręcz się nasilał.USG wykazało że w jamie brzusznej coś jest.Gosia trafiła do szpitala z diagnozą guza i na operację.
Póżniej okazało się ,że lekarz otworzył jej brzuch i ...praktycznie zamknął,gdyż nowotwór był wszędzie.Ponieważ choroba bardzo gwałtownie ją wyniszczyła poprosiłyśmy w pracy o wypisanie syropu dla pacjentów nowotworowych,lecz ponieważ jest on bardzo wysoce refundowany musiałyśmy mieć podkładkę w postaci wypisu ze szpitala.Gosia długo nie chciała nam go dać,bo cytuje BĘDZIECIE SIĘ MARTWIĆ.Gdy w końcu nam go dała było napisane-nowotwór 4 stopień,chemioterapia paliatywna.Szok!
Gosia sama wychowywała niespełna 18 letniego syna.Uwierzcie mi niezwykle trudno w takiej sytuacji rozmawiać z bliską osobą,bo niby jak omijać wiadomy temat?Czy czekać na znak tej drugiej osoby?Pewnego dnia usłyszałam-NIE MARTW SIĘ KASIU,JA SIĘ ŁATWO GODZĘ Z TAKIMI RZECZAMI..I tak było NIGDY nie usłyszałam dlaczego ja?Ale nadzieja umiera ostatnia ,pamiętam jak w trakcie jakiejś naszej rozmowy Gosia powiedziała-"wiesz JEŚLI uda mi się z tego wyjść to już zawsze będę gruba"Był czas ,ze starała się żartować  na temat swojej choroby i pamiętam jak po kolejnej chemioterapii zadzwoniła do mnie i powiedziała,że wypadły jej włosy i wygląda jak Zgredek z Harrego Pottera.Albo jak powiedziała-"e tam,do dupy ta chemia,powiedzieli,ze wszystkie włosy mi wypadną,a TAM nie wypadły   -oszustwo"
A potem....już nie było takich rozmow.Był czas,że nie chciała nikogo widzieć,nie odbierała telefonów.Ale my obiecałyśmy!Mówiąc "my" mam na myśli moje koleżanki w pracy.Gdy padła diagnoza Gosia powiedziała-"obiecajcie że mnie nie zostawicie"Nie zostawiłyśmy!Mam ogromne szczęście pracować ze wspaniałymi osobami!
Gdy dostałyśmy wiadomość ,że Gosia miała udar,natychmiast pojechałyśmy,do szpitala,a tam okazało się że to nie udar,a zakrwawił jeden z przerzutów w głowie.Następstwa były jak po udarze-prawostronny paraliż.Starałyśmy się być na każde skinienie i pamiętam jak Gosia u której byłam w dzień poprosiła ,żebym przyjechała do niej wieczorem.Przyjechałam i pamiętam,ze strasznie bałam się ją wykąpać-ja która robiłam to setki razy na prawdę bałam się.A ona bidulka pomagała mi jak mogła-wtedy juz nie wstawała,poruszała tylko lewa stroną  z całych sił mi pomagała.Mimo,ze ważyła wtedy już może ze 40 kg to takie bezwładne ciało wydaje się dużo cięższe,a ona tą jedną łapką starała się podciągać do góry,unosić,aby mi pomóc.Wtedy to po raz pierwszy i ostatni Gonia powiedziała-KASIU OKROPNIE JEST.. To były jedyne słowa skargi,żadne inne nigdy już nie padły.Pamiętam też ,ze wtedy poprosiła ,aby porozmawiać z jej Mamą,która nie chce pochować jej w dzinsach.Nigdy przez tyle lat nie widziałam naszej Megi inaczej jak właśnie w dzinsach.Takich trudnych rozmów było między nami kilka.
Wtedy już modliłam się "Panie Boże-wóz albo przewóz.Ulituj się w którą kolwiek stronę"Pewnie niektórym z Was podpadnę ,ale taka choroba odziera człowieka z godności,człowieczeństwa.Ciało już nie było Małgosi,ale i cała reszta też jakby gdzieś ulatywała.Przerzuty w głowie były na tyle zaawansowane,ze zmieniły zupełnie osobowość Gosi.Po kilku dniach dostałyśmy wiadomość,ze Gosia straciła przytomność i jest w stanie śpiączki.Musiałyśmy pojechać do niej pożegnać się.Żeby nie robić tłoku jechałyśmy po dwie,ja miałam pojechać z moją kochaną Hanulką,ale ona miała popołudniówkę w pracy i miałyśmy pojechać po pracy,ale cały czas dzwoniłam do Hani,ze nie zdążymy,ze Gosia odejdzie bez nas,a ja sama bałam się pojechać..Hancia  mówiła -nie bój się Megi na nas poczeka.I poczekała.Co więcej po dwóch dniach odzyskała przytomność,lecz jej stan był terminalny.Pani doktor powiedziała cytuje-Ze na chwilę obecną przerzutów nie ma tylko...w rzęsach i brwiach.Gosia została przeniesiona do hospicjum.Tam przy przyjęciu dawano jej...dwa dni.Ale Gonia żyła jeszcze blisko trzy tygodnie.Pamiętam jak mówiła ,ze chciałaby dożyć 18-tki Rafała swojego syna.Zabrakło 9 dni.
Często też wspominam nasze ostatnie spotkanie już w hospicjum na kilka dni przed śmiercią.Kiedyś na Gwiazdkę dostała ode mnie aniołka takiego najzwyklejszego,gipsowego.Gonia ogromnie go lubiła i przez wiele lat stał w naszym gabinecie i miał za zadanie nas chronić.Siedziałyśmu przy niej- ja ,Hania i siostra Małgosi,Joasia.Gdy przyszedł czas się pożegnać czułam,ze więcej się juz nie zobaczymy.Wyszłam.Gdy już byłam na zewnątrz zawołała mnie siostra Gosi,że mam koniecznie wrócić.Wróciłam,usiadłam przy niej na łóżku, a Ona przytuliła mnie tą jedną łapką i powiedziała-KASIU PAMIĘTAJ ABY DAĆ MI TAM MOJEGO ANIOŁKA.Pamiętałam.
Odeszła 19 listopada.Miała 45 lat.
Mam wielki sentyment do wszystkich Małgoś-w każdej widzę kawałek tej mojej.Co więcej jedna z Was wcale nie Małgosia ogromnie mi ją przypomina.Pokażę Wam aniołka którego kupiłam bo wygląda zupełnie jak Gosia.
Przed pierwszymi świętami po odejściu Małgosi  bliski przyniósł nam jej zdjęcie,na którym jest piękna,ze słowami-"żeby przez święta mogła być z Wami" .Cały czas jest!
 Nie wiem czy nie skasuje tego posta, i czy dacie radę tak długiego przeczytać,ale na razie jest,bo tak na prawdę zostaje po nas czyjaś ...pamięć,a ja mojej Megi nie zapomnę:)

piątek, 28 października 2011

Na wesoło.

Witajcie!
Nie wiem jak Wam ale mnie zawsze w okolicach listopada obniża się nastrój.Z osoby pogodnej,żeby nie powiedzieć wesołej staje się... mniej pogodna i wesoła.Dlatego też jeszcze przed listopadowym smutnym świętem pokażę coś co może wywoła uśmieszek na pysiakach,a na zachętę napiszę,ze został poczyniony na wakacjach i w tej scenerii zostanie ukazany:)




Psiulek robiony był na wzór ODDY"ego z GARFIELDA.
Acha-bardzo,bardzo dziękuję tym którzy zechcieli opisać swoją rękodzielniczo-blogową historię,a Ci którzy tego nie uczynili proszeni są o zrobienie:)Pięknie proszę:)
Pozdrawiam Was serdecznie i do zobaczenia wkrótce:)

wtorek, 25 października 2011

POCZĄTEK.

Witajcie!
Wiecie co mnie bardzo interesuje?To skąd macie takie "rękodzielnicze" zdolności i  jak  to się stało,ze prowadzicie bloga.A żeby namówić Was do wyznań sama powiem jak to się stało w moim przypadku:)
To,że coś tam sobie robię to chyba wyniosłam z domu-mieszkałam jako dziecko na tak zwanej "kupie" to znaczy trzy rodziny w trzech pokojach.Były to w większości czasy głębokiego kryzysu,więc jak ktoś chciał np. sweterek to musiał go sobie sam zrobić.Ciocia-szydełkowała,babcia -szyła,moja mama robiła na drutach,a ja się przyglądałam.
Co do bloga  to za "matkę chrzestną " swojego uważam Darię z"KOLOROWEGO ZACISZA".Pamiętam,ze poprosiłam ją o uszycie aniołka poprzez allegro(nawet nie wiedziałam,ze istnieją blogi rękodzielnicze),a ,ze DARIA jest przemiłą osobą co jakiś czas pisałyśmy do siebie.Gdy okazało się ,ze ja też czasem "rękodzieję" namawiała mnie na założenie bloga.Pierwsze "NIE" było bardzo zdecydowane,a kolejne już trochę mniej.Po pół roku blogowania mogę z czystym sumieniem powiedzieć DARIO -dziękuję Ci kochana:)
No a filcowanie?Gdy dzięki DARII zobaczyłam,ze istnieje coś takiego jak blogi zaczęłam je regularnie podglądać.Na jednym z nich zobaczyłam cudnego misia polarnego-miał otwarty pyszczek,piękne stópki i ogólnie niesamowicie mi się podobał.Ponieważ na blogu był odnośnik,ze jak ktoś chce kupić to proszę bardzo-zapytałam.Niestety cena za misia (miał 10 cm) była równoznaczna z jedną piątą mojej pensji,więc musiałam zrezygnować,ale ziarenko zostało zasiane:)Następnie kupiłam chyba trzy filcaczki od ANI,również poprzez allegro.Zapytałam kto ją nauczył filcować .ANIA na to,że sama się nauczyła.No i to była kropka nad i,bo skoro ktoś może to mogę i ja:).No i tak to się zaczęło.
A na potwierdzenie mojej opowieści pokażę Wam....misia.Niestety pierwowzoru nie mogę pokazać,bo nie udało mi się skontaktować z właścicielką zdjęcia.Ale nieskromnie powiem,ze przestałam wzdychać do tamtego misia:)




A jak to się zaczęło u Was.Bardzo proszę napiszcie na swoich blogach posta na ten temat.Pozdrawiam Was gorąco  i miłego tygodnia życzę:)

piątek, 21 października 2011

Wynik i kolejne chwalipięctwo!

Witajcie!
Bardzo Wam dziękuję za tyle ciepłych słów pod moim postem.Szkoda tylko,ze większość z Was miała takie doświadczenia.No ale nic to!W każdym razie jest mi niezmiernie miło,ze tyle chętnych zgłosiło się po "osierocone"króliczki.Korzystając z "maszyny losującej" w postaci  moich dzieci(Gabi powiedz jakąś liczbę....a teraz Ty Grzesiu )no i odliczając zwyciężyła MOLCIA!Serdeczne gratulacje i proszę o adresik.
No a teraz chwalipięctwo.
Na blogu JOASI zobaczyłam piękny wisior.Dodałam komentarz i jakie było moje zdziwienie,gdy dostałam wiadomość,ze wisior może być mój.Od słowa do słowa zrodziła się wymianka.ASIA poprosiła o rudego,filcowego kotka.I tu zdradzę wam sekret,kotek jest to filcaczek,z którym miałam największą trudność.Niby prosty,a mnie wychodziło jakieś dziwactwo.Ten ASINY to drugi kotek w mojej "karierze"-pierwszy jest biały(jeszcze nie pokazywany) a wcześniej było 100 prób:)No ale jest i wyszedł tak:




A oto mój piękny wisior:
A tak prezentuje się na mojej piersiastej klatce


Ale to nie koniec chwalipięctwa>
Pamiętacie jak pokazywałam Wam ślimaczki???Chciałam nawet porozdawać potomstwo i jako chętna na przygarnięcie zwierzaczka zgłosiła się BOŻENKA.Maluszki zostały wysłane,a ja otrzymałam piękny prezent:
No i tu musicie mi uwierzyć,ale w pudełeczku znajdują się śliczne kolczyki,ale ...padły mi baterie w aparacie,więc obiecuje pokazać je póżniej.
Kolejny prezent był dla mnie totalnym zaskoczeniem!Kiedyś u KASI skomentowałam pewną opaskę i jakież było moje zaskoczenie,kiedy Pan listonosz przyniósł mi paczuszkę a  w niej.....
.....takie cudo!
Dziewuszki moje kochane bardzo,bardzo Wam dziękuję.Jest mi niezwykle milo i przeważnie mam gulę w gardle,gdy dostaje takie wspaniałości!!!!!!!!!
Dotrwaliście do końca??????????Mam nadzieję,ze tak.
Miłego-piątkowo-sobotnio-niedzielnego wypoczynku Wam życzę:):)

środa, 19 października 2011

Mini candy królikowe.

Witajcie!
No to dziś będzie niemiło trochę.Otóż jakiś czas temu nasza blogowa koleżanka zapytała mnie czy nie zrobiłabym króliczka ze zdjęcia ale troszkę nietypowego.Pewnie,ze bym zrobiła.Sama byłam ciekawa jak wyjdzie,więc zrobiłam go szybko i wysłałam zdjęcie z pytaniem czy o to chodzi.Króliczek spodobał się i zostałam poproszona o trzy takie kicaki.Rzadko robię coś za pieniążki,bo nie bardzo wiem na ile wycenić mam swoją pracę,dlatego też często moje transakcje kończą się wymianką.W tym przypadku miała to być transakcja finansowa,gdyż okazało się ,ze przesyłka za granicę(tam mieszka zamawiająca) jest droga(ok 60 zł),więc wymianka tak naprawdę nie ma sensu.Szybko dorobiłam dwa króliczki -wysłałam zdjęcia do akceptacji i umówiłyśmy się,ze wyślę paczuszkę do koleżanki w Polsce i ona też przeleje mi pieniążki.Było to jakiś miesiąc temu.Co jakiś czas dostawałam e-maila,że coś wypadło i jeszcze nie teraz,ale lada chwila dokończymy tranzakcje.Ostatnią wiadomość otrzymałam ...dwa tygodnie temu,że właśnie jutro zostaną dopełnione wszelkie formalności-i cisza.W związku z tym myślę ,ze już dosyć czekania,a gdyby dana osoba(nie piszę kto to,bo nie o to chodzi)była zainteresowana,to na prawdę napisanie meila to jest ...minuta:)Co więcej co jakiś czas trafiam na pozostawiony przez naszą koleżankę komentarz.
Piszę Wam o tym wszystkim nie dlatego,żeby "napiętnować" kogoś tylko najzwyczajniej jest mi przykro i uważam,ze jeśli chcemy być szanowani,to mimo,że z większością z Was nigdy nie będę miała okazji się spotkać,to jednak szanujmy siebie tak zwyczajnie i  po ludzku.Szkoda jest mi tego czasu,który poświęciłąm na wywiązanie się z czegoś -czego się podjęłam,a ktoś to chyba olała.
Ponieważ króliczki nie doczekały się swojego odbiorcy ogłaszam krótkie CANDY.
Zasady-komentarz pod postem i wyrażenie chęci posiadania króliczków-i tyle.Powiedzmy do piątku do godziny 14.
Oto one:






Pozdrawiam Was gorąco i uprzedzam,ze następny post znowu będzie chwalipięcki:).Miłego tygodnia:)

poniedziałek, 17 października 2011

Orbitek.

Witajcie!
Obiecałam straszliwe wieści,ale nie będę stresować,ani Was,ani siebie  z poniedziałkiem.Więc dziś na różowo i z uśmiechem:)
Moje dzieci i ja sama również bardzo lubię pączka z reklamy gumy Orbit.Ostatnio idąc do sklepu zapytałam co komu kupić no i stanęło na tym ,ze mam kupić gumę ,ale koniecznie z figurką.No ale cóż jak figurki były wszelakie,ale ukochanego pączusia ani sztuki.Więc co dalej????Ano -mamoooo zrobisz????Zrobiłam:)



 Bieduszek-wykałaczkę mu póżniej zabiorę,aby głupot nie robił:)
Powstał jeszcze obrazek-co prawda nieco abstrakcyjny,ale pokażę Wam,bo nie dość,że słoniowy to jeszcze w moich ukochanych kolorach udało mi się go machnąć.
To tyle na dziś.Spokojnego i zdrowego tygodnia Wam życzę.Pozdrawiam wszystkich razem i każdego z osobna:)

piątek, 14 października 2011

Biedroneczki są w kropeczki!!!!

Witajcie!!!!
Jesień się dopiero zaczyna ,a ja już chcę lato!!!!Co prawda lubię jesień i jej kolory,ale dobijają mnie zasmarkane nosy,czapki,buty i te warstwy ubrań.
Niejako na wspomnienie lata,ale od razu z przeznaczeniem dla latorośli pewnej milutkiej knujki powstały zwierzęta  w liczbie sztuk dwie!Do adresatki dotarły więc pokazuje je na chwilkę przed odlotem:):):)





I znów się muszę pochwalić!!!!Doszła do mnie paczuszka wymiankowa  od Ewci no i z mojej strony pełen zachwyt!!!!Przepraszam za jakość zdjęć,ale był bunt sprzętu i tylko to mi się udało z niego wycisnąć.

Piękności moje!!!!Ewuniu bardzo Ci jeszcze raz dziękuję!!!
Lecę teraz do spraw ważnych i ważniejszych,ale obiecuje wieczorkiem do Was pozaglądać.Jeśli nic się nie wyjaśni to następny post będzie wielce nieprzyjemny-o taki zakapior ze mnie:)
Pozdrawiam Was gorąco i do zobaczenia!!!!

poniedziałek, 10 października 2011

Nie filcakowo i chwalipięctwo!

Witajcie!
Bardzo Wam dziękuję za tyle ciepłych słów pod adresem mojej mamy i dzieciaczków.Ano takie to życie raz z górki,a raz pod górkę.
Mimo iż sporo filcaczków czeka na swoją blogową kolejkę to pokażę Wam inną moją działalność.Na początek dziewczyna o turkusowych oczach:)Bardzo lubię tego typu lalki,nawet chciałam kupić sobie taką u mistrzyni szydełka ,ale cena jak dla mnie była zaporowa,wiec zrobiłam sobie namiastkę  pokazywanych cudów:)

A tu z wcześniej zrobioną nieco mniejszą koleżanką:)

Pokażę wam jeszcze mój pierwszy wianuszek z masosolnym ozdobionym decu serduszkiem-wersja łazienkowa:)
Zobaczcie jak u mnie w domu trudno dostać się do komputera-wszyscy chcą korzystać i nawet ślinią się na ekran:)
A teraz będzie chwalipięctwo.Prezenty od Was!
Piękny aniołek od MADZI.
Cudowne prezenty od BEATKI.BEATKO-wybacz,ze nie wszystkie,ale część została przechwycona :)
Dłuuuuuugie prezenty od EWCI.
I cudna karteczka wraz z bransoletką od JANECZKI.
Kochane bardzo,bardzo Wam dziękuję !!!Nie dość,ze jest to ogromnie miłe to jak dla mnie jeszcze wzruszające:)Uwielbiam patrzeć na wasze ślady w moim domu,a wierzcie mi jest ich nie mało:)
Miłego tygodnia Wam życzę.Do zobaczenia wkrótce:)